Home Wokół mebli Architekt wnętrz to brzmi dumnie?

Architekt wnętrz to brzmi dumnie?

by Jacek eM
architekt wnętrz

Dzisiaj wpis przewrotny, nie powiem, całkiem zabawny i trochę taki na wyluzowanie. Bo przecież architekt wnętrz to zawód całkiem fajny, więc dlaczego na blogu miałoby być tylko drętwo i poważnie?   

Jest w ludzkiej świadomości kilka zawodów, które wykonującej je osobie dodają +100 do zajebistości. Tak od strzała, z marszu, zupełnie bezpodstawnie i bez pokrycia w naturze wyobrażamy sobie, że ten ktoś ma na pewno lepiej niż my, siedzący w korpo-fabryce za klawiaturą i liczący słupki w Excelu. I na pewno wykonujący ten zawód kąpie się co rano w złotych monetach, podciera się studolarówkami i jest tak wspaniały, że nawet w ZUSie załatwia wszystko bez kolejki. Wystarczy powiedzieć, że się jest:

  • modelką
  • aktorem
  • blogerem/influencerem
  • architektem/projektantem wnętrz

…i nagle nasz rozmówca wstawia nas do wydumanej sobie w głowie szufladki pełnej stereotypów. I uruchamia mu się program jaaa, ale ty musisz mieć zajebiście.

 

Modelką nie jestem i raczej mi nie grozi, chociaż atakuje nas zewsząd moda na brzydo… tfu, oryginalność i kto wie, może mam szansę. Więc na razie nie wiem, co słyszy modelka.

Aktorem też raczej nie będę, chociaż występowałem we wszystkich szkolnych przedstawieniach i kłamię jak z nut, ale na aktora jestem za brzyd… tfu, oryginalny, ale to ostatnio modne, żeby być aktorem charakterystycznym i kto wie, może mam szansę. Więc na razie nie wiem, co słyszy aktor.

Bloger czy influencer to może kiedyś ze mnie będzie pełna gębą, a może nie, bo wszyscy przecież oryginalni są i ciężko się przebić (takie wymowne spojrzenie tutaj Ci rzucam, bo wiesz – walutą blogerów są lajki na fejsie i udostępnienia dalej, więc jeśli polubisz ⇒mój fp na facebooku, to zrobisz mi niewysłowienie dobrze 🙂 ). Ale póki co rozmowę na temat tego, jak fajnie być blogerem odbyłem raz w życiu. Trochę po pijaku. A nawet trochę bardzo. Więc na razie nie wiem, co słyszy bloger.

Ale za to projektant wnętrz ze mnie pełną gębą, więc co rusz słyszę mitologiczne pytania i twierdzenia o tym, jak mi dobrze i jaki to świetny zawód jest.

Wiecie… No nie bardzo. A nawet bardzo nie. A na pewno nie zawsze i nie do końca.

 

Dlaczego architekt wnętrz to nie taki miód?

Pod spodem kilka przykładów tekstów, które rzeczywiście padły z ust moich klientów, znajomych czy kogoś z rodziny. Prawda to prawdziwa i fakt autentyczny oraz dowód na to, jaki NIE JEST Twój projektant i jaka to NIE JEST praca.

 

Pan to musi mieć ślicznie w domu.

Czy ja wiem, czy muszę? Póki co mieszkam w bloku – może mi za mało płacisz za projekty? W sumie to nigdy nie wiem, która odpowiedź jest prawidłowa, że mam, czy że nie mam? Bo dla potencjalnego klienta jest lepiej jak mam lepiej od niego, czy lepiej jak mam gorzej od niego? Może mi podpowiesz?
Ślicznie w domu to musisz mieć Ty, mój drogi kliencie, bo to Ty mi za to płacisz, żeby tak było.

 

Pan to ma najlepszą pracę świata, bo przecież to sama przyjemność.

Taaa – bo gdzie indziej trawa jest bardziej zielona, a kobiety są mniej skomplikowane. Fajność tej pracy niestety kończy się, kiedy wszystko wrysujesz, projekt wygląda pięknie, a nagle klient sobie przypomina, że ma jakiś pamiątkowy klamot wielkości fortepianu, który koniecznie musi stać w salonie. I jedziesz wszystko od nowa. No czysta rozkosz.
Nie wspomnę o użeraniu się z budowlańcami, którzy zawsze wiedzą lepiej, albo czegoś się kierowniku nie da. O pomiarach spod znaku błota, kurzu i pyłu ze szlifowania płyt gipsowo-kartonowych też nie wspomnę.

 

Ale kosisz kasy, nie?

No koszę jak kombajn Bizon, nie wiem, co z pieniędzmi robić.

Projekt całościowy domku jednorodzinnego średniej wielkości to parę miesięcy pracy, ale każdy widzi tylko magiczną, gołą kwotę kilku tysięcy złotych polskich. Do tego nie wiedzieć czemu przyjęło się, że za pracę głową, do tego kreatywną, jakoś nikt nie kwapi się płacić, bo co to za filozofia wymyślić coś ładnego, nie? W efekcie inkasowanie od klientów ostatnich wpłat (a nie daj Boże po przekazaniu już dokumentacji projektowej) przypomina szarpanie się przy padlinie z tygrysem szablozębnym.
Można oberwać pazurami, a mięcha w zębach i tak zostanie niewiele.

 

Rewelacja – możesz sobie pracować kiedy chcesz.

Elastyczne godziny pracy spod znaku architekt wnętrz: od wieczora do rana. A potem dla odmiany od rana do wieczora. No dobra, niedziele mam wolne.
Zazwyczaj.

 

Teraz na komputerze projekty to się tak klika samo, nie?

Samo to się bałagan robi. I wąsy samo się rosną. To, że ktoś zrobił zdjęcie lustrzanką cyfrową, a nie aparatem na kliszę to znaczy, że zrobiło się samo? Albo jak „Toy Story” zrobili na kompach, a nie malowali ręcznie, to zrobiło się samo?
Nie, nie klika się samo.

 

Na wnętrzach się Pan zna, to ogród też mi Pan zrobi?

Ale w sensie że co? Skopać mam czy trawę skosić? To, że Eva Minge zaprojektowała zasłony i firany, a Maciej Zień kafle nie oznacza jeszcze, że jak ktoś „projektant”, to zaprojektuje wszystko od szuszłapek do bulbulatora po silniki jonowe. Żyjemy w czasach specjalizacji i coraz mniej jest tak, że ktoś jest „od wszystkiego”. Hmm, a może we mnie jest po prostu za mało Leonardo da Vinci i nie jestem aż tak wszechstronny?
A dobra, w sumie, co mi szkodzi, spróbuję zaprojektować ten ogród – trawa wszędzie. Najlepiej zielona.

 

Pan robił kuchnię, ale salon to już sami, bo taniej i nie trzeba było płacić za projekt, podoba się Panu?

No pewnie, zajebisty jest, cóż za oryginalny dobór barw, stylów, form i wszystkiego po kolei. Ta ściana widzę inspirowana „Dobrym wnętrzem”, tamta ściana to najnowszy numer „Czterech kątów”, a na podłodze widzę wyraźny wpływ „Muratora”.
Naprawdę spodziewałaś się innej odpowiedzi? Przynajmniej przed ostatecznym rozliczeniem? 😉

 

A Ty masz jakieś swoje osobiste mity na temat projektantów? Albo doświadczenia życiowe, gdzie architekt wnętrz nie do końca się sprawdził? Chętnie poznam opowieści o koleżankach i kolegach po fachu. Zwłaszcza te z przymrużeniem oka 😉

Śmiało pisz w komentarzach lub mailowo na adres:
jacek@zaprojektujsobiekuchnie.pl

Jeśli szukasz pomocy czy porad, zapraszam Cię również do
⇒mojej grupy na facebooku.

 

Wpisy o podobnej tematyce - może Cię zainteresują?

1 comment

czytelnik 18 listopada 2020 - 10:21

ja myślę, że to nie tyczy się tylko tej profesji, ale każdego zawodu. zawsze znajdą się osoby, które mniej rzetelnie podchodzą do swojej pracy. z drugiej strony często w tych opowieściach znamy właśnie tylko jedną stronę. po zapoznaniu się z przeciwną, mogłoby się okazać, że nasza refleksja na ten temat mocno by się zmieniła. warto się nad tym pochylać, ale zwarzać należy, aby zbyt pochopnie wniosków nie wyciągać 😉

Reply

Leave a Comment